Aby zapewnić jak najlepsze wrażenia, korzystamy z technologii, takich jak pliki cookie, do przechowywania i/lub uzyskiwania dostępu do informacji o urządzeniu. Zgoda na te technologie pozwoli nam przetwarzać dane, takie jak zachowanie podczas przeglądania lub unikalne identyfikatory na tej stronie. Brak wyrażenia zgody lub wycofanie zgody może niekorzystnie wpłynąć na niektóre cechy i funkcje.
Przechowywanie lub dostęp do danych technicznych jest ściśle konieczny do uzasadnionego celu umożliwienia korzystania z konkretnej usługi wyraźnie żądanej przez subskrybenta lub użytkownika, lub wyłącznie w celu przeprowadzenia transmisji komunikatu przez sieć łączności elektronicznej.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest niezbędny do uzasadnionego celu przechowywania preferencji, o które nie prosi subskrybent lub użytkownik.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do celów statystycznych.
Przechowywanie techniczne lub dostęp, który jest używany wyłącznie do anonimowych celów statystycznych. Bez wezwania do sądu, dobrowolnego podporządkowania się dostawcy usług internetowych lub dodatkowych zapisów od strony trzeciej, informacje przechowywane lub pobierane wyłącznie w tym celu zwykle nie mogą być wykorzystywane do identyfikacji użytkownika.
Przechowywanie lub dostęp techniczny jest wymagany do tworzenia profili użytkowników w celu wysyłania reklam lub śledzenia użytkownika na stronie internetowej lub na kilku stronach internetowych w podobnych celach marketingowych.
Diagnoza – oczami rodzica
Mój syn Krzyś przez pierwsze 6 lat swojego życia był zdrowym dzieckiem. Dokładnie miesiąc i trzy dni przed szóstymi urodzinami trafiliśmy do szpitala z diagnozą… Cukrzyca typu 1.
Pierwszego pomiaru glukozy we krwi dokonaliśmy w domu. Ja jako dyplomowana pielęgniarka posiadałam swój glukometr, który nie był zbyt często używany, ponieważ nikt z naszej rodziny nie chorował na cukrzycę. Do wykonania badania skłoniło mnie duże pragnienie syna, a także co za tym idzie częste wizyty w toalecie. Mąż był spokojny ponieważ potrafił to w bardzo prosty sposób logicznie wytłumaczyć „dużo się rusza to dużo pije, dużo pije to dużo sika- proste”. Mała inwazyjność oraz prostota badania przemówiły jednak za jego wykonaniem. Jaki zobaczyliśmy wynik na wyświetlaczu to nie mieliśmy już złudzeń. Glukometr wskazał 350 mg/dl. Decyzja była prosta- jedziemy do szpitala. Poczuliśmy się jakby ktoś nas tępym narzędziem zdzielił po głowie. Natłok myśli jak to się mogło stać, syn nie był w żaden sposób obciążony, w rodzinie nie było przypadków zachorowań na cukrzycę, my – rodzice zdrowi, w ciąży nie miałam cukrzycy, dziecko było blisko rok karmione piersią.
Z jednej strony przed oczami „przelatywali” jak klatki filmu Ci wszyscy ludzie z którymi spotkałam się na gruncie zawodowym, a którzy w wyniku powikłań i zaniedbań potracili kończyny. Z drugiej strony, wiedzieliśmy że z cukrzycą da się żyć. Żyć całkiem wesoło i normalnie, do tego faktu przekonywała mnie moja koleżanka ze studiów. Teraz „poważna” Pani Pielęgniarka, kiedyś najweselsza i najbardziej zakręcona dziewczyna na roku. Zachorowała będąc w wieku mojego synka.
Na oddziale pełnym „słodkich” dzieci poznaliśmy wiele historii, czasami dramatów, które towarzyszyły rozpoznaniu cukrzycy typu 1. Wielu rodziców w poszukiwaniu ratunku dla swojego dziecka błąkało się od lekarza do lekarza nie wiedząc co się dzieje. Pomimo tego, że wiedza na temat cukrzycy jest coraz większa to jednak wciąż za mała. Wzmożone pragnienie, częste oddawanie moczu, utrata masy ciała, osłabienie, senność to objawy hiperglikemii jednak na tyle mało specyficzne, że można, tak jak w przypadku tłumaczenia mojego męża, zrzucić na inne, niekoniecznie chorobowe, czynniki. Wtedy doceniłam wiedzę, którą zdobyłam na studiach pielęgniarskich i dzięki której, moje dziecko szybko otrzymało właściwą pomoc.
Jeszcze będąc w szpitalu powiadomiliśmy o naszej chorobie szkołę syna. Do tej pory nie było w niej słodkiego ucznia. Ta wiadomość wywołała szok (chyba wszyscy rodzice sprawdzili poziom glukozy we krwi swoich dzieci), kadra bała nie tego co nieznane. Szkoła jednak stanęła na wysokości zadania i niemal natychmiast po powrocie Krzysia na zajęcia Pani Dyrektor zorganizowała szkolenie dla personelu. Nigdy nie przesiadywaliśmy na korytarzu pod klasą syna, a Pani wychowawczyni jest Krzysia Aniołem Stróżem.
Autor: dr n. o zdr. Anna Ławnik
Wolontariusz
Archiwa
Kategorie
Ostatnie wpisy